Varsovie
Tytuł roboczy: Warszawa Centralna, czyli drugi krok w stronę zmiany.Postanowiłem, że zrobię pierwszy (a właściwie drugi) krok w stronę zmiany. Przez niemal 20 lat swojego życia nie było mi dane zobaczyć na własne oczy tego komunistycznego molocha - Pałacu Kultury i Nauki. Wziąłem więc sprawy w swoje ręce. Chciałem namówić paru znajomych do wspólnej wycieczki, żeby nie było nudno, ale ostatecznie do stolicy wybrałem się tylko z Martyną. Byłem podekscytowany i zażenowany.
![]() |
Kwintesencja stolicy |
- Sprawdź, z którego peronu mamy pociąg.
- Z trzeciego.Łódź Kaliska. Wdrapujemy się po schodach na peron numer 3. Stoi pociąg, ale jakby... nie do Warszawy. Zerkamy na drugi peron.
- Cholera! To nasz pociąg! Zabiję Cię!Cóż... byłem święcie przekonany, że nasz demon prędkości pod tytułem InterRegio rozpoczyna bieg z trzeciego peronu, ale coś w międzyczasie musiało się zmienić. Albo ja powinienem wybrać się do okulisty. Na szczęście zdążyliśmy i szczęśliwie dojechaliśmy do dwumilionowego grodu na Mazowszu.
![]() |
Klimatyczna miejscówka pod mostem Poniatowskiego |
Jednak kiedy spacerowaliśmy sobie brzegiem rzeki (to brzmi zbyt romantycznie - po prostu szliśmy ulicą, po Wybrzeżu Kościuszkowskim) i znaleźliśmy się na Placu Zamkowym to mi się momentalnie odechciało iść gdziekolwiek indziej. Do zoo to może było jeszcze blisko, ale Martyna zaczęła mówić, żeby przejść się do Łazienek (chyba chciała mnie wkurzyć). Tak to jest, kiedy odrzuca się możliwość poruszania po mieście transportem publicznym, a zamiast porządnie ćwiczyć, żeby być w dobrej formie i mieć chociaż jako taką kondycję, to człowiek się rozleniwia i znajduje kupę wymówek, żeby tylko nie wyjść z domu i nie biegać.
Wróciliśmy na Aleje Jerozolimskie. Pożywiliśmy się kebabem (ponoć najlepszym w mieście) i spotkaliśmy z Ulą, która opowiedziała nam jak sobie poradziła z egzaminem z rysunku. Potem gdzieś poszliśmy, usiedliśmy przy fontannie. Ja uciąłem sobie drzemkę, a dziewczyny
Wrażenia? Nasza stolica do pięknych nie należy (ale oczywiście de gustibus non est disputandum). To jest jeden wielki misz-masz pozbawiony uroku, ale żeby się nie narażać Warszawiakom, to na tym poprzestanę. Albo nie. Żulernia w centrum miasta to jakaś masakra. No ja rozumiem, że zdarzy się taki społeczny element raz na jakiś czas, ale kloszard bezwstydnie oddający mocz na trawniku pod samym PKiN to już przesada!
W drogę powrotną zabrały nas pociągi z przesiadką w Łowiczu, do którego to zawiozły nas Koleje Mazowieckie - przyzwyczajony do niechlubnych standardów Polskich Kolei Państwowych byłem uradowany mogąc jechać dwupoziomową i świetnie wyciszoną Mazovią. Cała wycieczka zamknęła się w kwocie ok. 45 złotych (bilety kolejowe w dwie strony + kebab), ale za to mogłem wykreślić Warszawę z listy miejsc, w których jeszcze nie byłem i z dumą oznaczyć to na Facebooku. Najważniejsze jednak, że miałem wyborowe towarzystwo, bo nie miejsce, a ludzie się liczą :)
Do Warszawy na pewno wrócę, bo jest kilka miejsc, których nie widziałem, a z chęcią odwiedzę. Na koniec jeszcze garstka fotek (wybaczcie jakość):
![]() |
Pałac Prezydencki - o ile wartownicy przy Grobie Nieznanego Żołnierza stali jak zaklęci, o tyle Ci tutaj ucięli sobie pogawędkę. Ciekawe o czym dyskutowali :) |
![]() | |
|
![]() |
Marszałkowska :) |
0 osób skomentowało wpis: